wtorek, 10 maja 2016

Święto biblioteki i bibliotekarza... z podtekstem



Krótki felieton biblioteczny (z podtekstem rzecz jasna… psychologicznym)

Wczoraj było święto ważne dla tych, którzy często dotykają książek: ręką, sercem, duszą. Święto bibliotekarza, święto biblioteki.

A gdyby tak podejść do tematu symbolicznie? My też mamy w sobie taką bibliotekę różnych… książek.
Mamy w sobie książki tragiczne, bibliograficzne, romanse, obcojęzyczne i pewnie jeszcze wiele innych. Kluczowe wydaje mi się to, że nie do wszystkich mamy dostęp. Czasami potrzebny jest serdeczny bibliotekarz, który pomoże w katalogowaniu. 

Można zadać sobie pytanie w jaki sposób ustawione są nasze książki? Może za dużo tych tragicznych na wyciągnięcie ręki, a za mało przygodowych? A może… w ogóle nie „kupujemy” tych przygodowych? Bo przecież biblioteka nie robi się sama, mamy wpływ na to, co wkładamy do zbioru i na to, co z niego wyjmujemy do… poczytania.

Część książek może jest z dziada pradziada (przeszłość, korzenie), ale przecież wiele z własnego wyboru? (teraźniejszość, codzienność).Jak wyważyć proporcje? Nad czym się zatrzymać dłużej i obejrzeć, pomimo bolesności wspomnień a co odpuścić i iść dalej? Może są takie części, które bolą za bardzo i są zepchnięte w to, co nieświadome? Ten fragment zaprasza do zadania pytania fundamentalnego, pytania o… piwnicę naszej biblioteki?
Jakie książki masz w piwnicy? Może „zakazane”? Kto lub co jest wtedy twoim cenzorem? Na co sobie nie pozwalasz? Co odrzucasz? Może omijasz to miejsce, bo boisz się tam być sam? Zgadzam się, zejście do piwnicy może przerażać, ale też…ile skarbów tam może być, jeszcze nie odkrytych białych kruków?

A gdyby tak podejść do siebie jak do biblioteki, która ma bogaty księgozbiór? Tak bogaty, że nie zawsze dostępny od razu. Bo część zdarzeń jest owszem, na wyciągnięcie ręki (czyli dostępna świadomości), a część mocno zakurzona, schowana (w piwnicy duszy, czyli nieświadomości). Może można zastanowić się też na swoim wpływem co do wyboru pozycji (np. za często wybieram horrory a może łzawe romanse, by strach czy żal pobudzany dzięki nim oddalał mnie od bliskości, relacji, od życia, odsyłając w sferę niedostępnych marzeń?). W związku z tym na ile mogę decydować o jakości i różnorodności swojego wewnętrznego księgozbioru? Na ile odkurzać, to co zakurzone  a na ile zostawić to, co do zostawienia w piwnicy, by skupić się na odnowieniu biblioteki?

Z tym odnawianiem pewnie też  trzeba uważać… Odnowić można przecież tylko fasadę – nowe ściany, lampy, nowe półki na książki… Tak, na tym pozornie tak łatwo się zatrzymać… Tylko czy wtedy naprawdę wewnętrzny świat będzie zadbany? Książka nietknięta uwagą na ładnej półce umiera opuszczona tak samo, jak na nowej.

Może to więc jest pytanie o to jak bezpiecznie wpuścić światło, powietrze, przestrzeń, poznanie do swojego wnętrza?

Święto biblioteki jest też świętem bibliotekarza, kogoś kto dba, zarządza, rozdziela, uważa, planuje. Od niego też zależy klimat tego miejsca, układ pozycji, stosunek do księgozbioru, duma lub jej brak, czułość lub jej brak, uwaga lub jej brak.

Każda biblioteka potrzebuje także gości, czyli innych ludzi, którzy ją współtworzą. Jak zrobić remont, żeby nie gromadzić niepotrzebnego, ale też nie wyrzucać potrzebnego? Jak to zrobić, żeby wpuszczać ludzi do swojego świata, ale nie każdego wszędzie, nie każdego zawsze, jak to zrobić, by nie tracić kontaktu ani ze sobą, ani z innymi a jednocześnie nadal współtworzyć swój księgozbiór?

Pozostaje też pytanie o książkowego mola, który pewnie w każdej bibliotece się zagnieżdża? Co z nim zrobić? Wyrzucić darmozjada, zaprzyjaźnić się z nim? Książkowy mol to może być bardzo pożyteczny spec od sprawdzania tego, co czytelne i tego co jeszcze nie (pewnie mol powiedziałby tego, co zjadliwe, od tego co nie zjadliwe?). Może to być też nachalny, powracający temat, który nie daje spokoju. Pewnie warto dla własnego użytku zorientować się co to za zjawisko w mojej bibliotece? Może mój mol to zajadły krytyk? A może głos wspierający?

Biblioteka jako zapis naszej przeszłości, teraźniejszości, naszych doświadczeń, do których mamy dostęp i takich, o których zapomnieliśmy (z jakiegoś ważnego powodu). Powstaje pytanie a co z przyszłością? Hmm… po pierwsze są książki fantastyczne, które obejmują taką tematykę,  a po drugie, może to chodzi o plany? Właściwie każdy z nas może sam regenerować, przebudowywać, zmieniać, tworzyć swoją bibliotekę… a może nawet łączyć ją z inną biblioteką i dzielić się księgozbiorem?

Pytania ku rozważaniom osobistym zostawiam sobie i innym i wszystkiego dobrego życzę naszym Bibliotekom.

Warszawa, dn. 09.05.2016 r.

Beata Poborska-Kobrzyńska – psycholog, psychoterapeuta, trener umiejętności psychospołecznych






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

...jestem ciekawa Twoich refleksji, uczuć, myśli... więc napisz, jeżeli uznasz, że masz na to ochotę...