Krótki felieton biblioteczny (z podtekstem
rzecz jasna… psychologicznym)
Wczoraj było
święto ważne dla tych, którzy często dotykają książek: ręką, sercem, duszą.
Święto bibliotekarza, święto biblioteki.
A gdyby tak
podejść do tematu symbolicznie? My też mamy w sobie taką bibliotekę różnych…
książek.
Mamy w sobie
książki tragiczne, bibliograficzne, romanse, obcojęzyczne i pewnie jeszcze
wiele innych. Kluczowe wydaje mi się to, że nie do wszystkich mamy dostęp. Czasami
potrzebny jest serdeczny bibliotekarz, który pomoże w katalogowaniu.
Można zadać
sobie pytanie w jaki sposób ustawione są nasze książki? Może za dużo tych
tragicznych na wyciągnięcie ręki, a za mało przygodowych? A może… w ogóle nie
„kupujemy” tych przygodowych? Bo przecież biblioteka nie robi się sama, mamy
wpływ na to, co wkładamy do zbioru i na to, co z niego wyjmujemy do…
poczytania.
Część książek
może jest z dziada pradziada (przeszłość, korzenie), ale przecież wiele z
własnego wyboru? (teraźniejszość, codzienność).Jak wyważyć proporcje? Nad czym
się zatrzymać dłużej i obejrzeć, pomimo bolesności wspomnień a co odpuścić i
iść dalej? Może są takie części, które bolą za bardzo i są zepchnięte w to, co
nieświadome? Ten fragment zaprasza do zadania pytania fundamentalnego, pytania o…
piwnicę naszej biblioteki?
Jakie książki
masz w piwnicy? Może „zakazane”? Kto lub co jest wtedy twoim cenzorem? Na co
sobie nie pozwalasz? Co odrzucasz? Może omijasz to miejsce, bo boisz się tam
być sam? Zgadzam się, zejście do piwnicy może przerażać, ale też…ile skarbów
tam może być, jeszcze nie odkrytych białych kruków?
A gdyby tak
podejść do siebie jak do biblioteki, która ma bogaty księgozbiór? Tak bogaty,
że nie zawsze dostępny od razu. Bo część zdarzeń jest owszem, na wyciągnięcie
ręki (czyli dostępna świadomości), a część mocno zakurzona, schowana (w piwnicy
duszy, czyli nieświadomości). Może można zastanowić się też na swoim wpływem co
do wyboru pozycji (np. za często wybieram horrory a może łzawe romanse, by
strach czy żal pobudzany dzięki nim oddalał mnie od bliskości, relacji, od
życia, odsyłając w sferę niedostępnych marzeń?). W związku z tym na ile mogę decydować
o jakości i różnorodności swojego wewnętrznego księgozbioru? Na ile odkurzać,
to co zakurzone a na ile zostawić to, co
do zostawienia w piwnicy, by skupić się na odnowieniu biblioteki?
Z tym
odnawianiem pewnie też trzeba uważać…
Odnowić można przecież tylko fasadę – nowe ściany, lampy, nowe półki na
książki… Tak, na tym pozornie tak łatwo się zatrzymać… Tylko czy wtedy naprawdę
wewnętrzny świat będzie zadbany? Książka nietknięta uwagą na ładnej półce
umiera opuszczona tak samo, jak na nowej.
Może to więc
jest pytanie o to jak bezpiecznie wpuścić światło, powietrze, przestrzeń,
poznanie do swojego wnętrza?
Święto
biblioteki jest też świętem bibliotekarza, kogoś kto dba, zarządza, rozdziela,
uważa, planuje. Od niego też zależy klimat tego miejsca, układ pozycji,
stosunek do księgozbioru, duma lub jej brak, czułość lub jej brak, uwaga lub
jej brak.
Każda biblioteka
potrzebuje także gości, czyli innych ludzi, którzy ją współtworzą. Jak zrobić
remont, żeby nie gromadzić niepotrzebnego, ale też nie wyrzucać potrzebnego? Jak
to zrobić, żeby wpuszczać ludzi do swojego świata, ale nie każdego wszędzie,
nie każdego zawsze, jak to zrobić, by nie tracić kontaktu ani ze sobą, ani z
innymi a jednocześnie nadal współtworzyć swój księgozbiór?
Pozostaje też
pytanie o książkowego mola, który pewnie w każdej bibliotece się zagnieżdża? Co
z nim zrobić? Wyrzucić darmozjada, zaprzyjaźnić się z nim? Książkowy mol to
może być bardzo pożyteczny spec od sprawdzania tego, co czytelne i tego co
jeszcze nie (pewnie mol powiedziałby tego, co zjadliwe, od tego co nie
zjadliwe?). Może to być też nachalny, powracający temat, który nie daje
spokoju. Pewnie warto dla własnego użytku zorientować się co to za zjawisko w
mojej bibliotece? Może mój mol to zajadły krytyk? A może głos wspierający?
Biblioteka jako
zapis naszej przeszłości, teraźniejszości, naszych doświadczeń, do których mamy
dostęp i takich, o których zapomnieliśmy (z jakiegoś ważnego powodu). Powstaje
pytanie a co z przyszłością? Hmm… po pierwsze są książki fantastyczne, które
obejmują taką tematykę, a po drugie,
może to chodzi o plany? Właściwie każdy z nas może sam regenerować,
przebudowywać, zmieniać, tworzyć swoją bibliotekę… a może nawet łączyć ją z
inną biblioteką i dzielić się księgozbiorem?
Pytania ku
rozważaniom osobistym zostawiam sobie i innym i wszystkiego dobrego życzę
naszym Bibliotekom.
Warszawa, dn. 09.05.2016 r.
Beata Poborska-Kobrzyńska – psycholog, psychoterapeuta,
trener umiejętności psychospołecznych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
...jestem ciekawa Twoich refleksji, uczuć, myśli... więc napisz, jeżeli uznasz, że masz na to ochotę...