piątek, 13 maja 2016

Psychoterapia zmienia, bo nie ma wyjścia

Psychoterapia zmienia, bo nie ma wyjścia

Psychoterapia to unikatowa forma leczenia, bo jak żadna inna polega tylko i aż na rozmowie. W tej rozmowie obie osoby są ważne i zaangażowane, z tym że jedna z nich jest zaangażowana w sprawy drugiej jak gdyby bez wzajemności i właśnie ten rodzaj braku wzajemności jest szczególny, bo leczący. Brzmi zaskakująco?

Chodzi o to,  że profesjonalny słuchacz jest zanurzony po uszy w emocjach, światach, problemach, znaczeniach swojego pacjenta, który dzięki jego zaangażowaniu może w intymnej, skupionej i przejrzystej atmosferze przeżywać siebie, swój świat w bezpieczny sposób. Samo to przeżycie już jest leczące. Bo ile jest takich doświadczeń poza gabinetem, że ktoś przyjmuje…wszystko z akceptacją i rozumieniem, bez ocen, bez uwag, bez rad?

Profesjonalizm psychoterapeuty zanurzonego w świecie pacjenta jest możliwy, gdy psychoterapeuta jest do tego przygotowany poprzez własne szkolenie, wieloletnią pracę nad sobą, wsparcie superwizyjne. A to wszystko po to, aby zminimalizować problematykę pomagającego do minimum (tu główną rolę odgrywa pacjent) i zmaksymalizować przestrzeń dla świat pacjenta do maksimum.
Jak działa psychoterapia? To subtelny proces wydarzający się za każdym razem, gdy świat pacjenta nabiera znaczeń dla niego samego i dla psychoterapeuty. W rozmowie wypowiedzianej słowami, w rozmowie przemilczanej ciszą, która czasami bardziej niż słowa krzyczy o bólu, cierpieniu, prosząc o uwagę, wsparcie, zdrowie. To nie tylko czas liczony minutami w gabinecie, to także czas myślenia o tym, co się wydarza każdego dnia oczami psychoterapeutycznej relacji. Jest jak otwarcie, które uruchamiane jest poprzez wspomnienia, nowe zdarzenia, ludzi a potem otulone rozumieniem i przeżyciem w gabinecie. Dzięki temu to, co się wydarza przestaje przerażać, zaczyna być naturalnie przyjmowane nie tylko przez psychoterapeutę ale także przez pacjenta. Zaczyna on doceniać swój świat, swoje przeżycia, sposoby reagowania, styl przeżywania, zaczyna dostrzegać, że to co się z nim dzieje jest ważne i potrzebne.

Tak jakby powstał most – niewidzialny dla innych a widoczny dla pacjenta – niby świat wygląda tak samo, ludzie są tacy sami i sprawy są takie same, ale to co powoli się zmienia to znaczenia, jakie temu nadaje pacjent. To emocje, jakie uruchamiają się w tych samych momentach, co kiedyś ale są zaskakująco inne. Doświadczenie pacjenta jakby się poszerzało, choć obiektywnie niewiele się zmienia. Przedmioty zostają na miejscu, ludzie są gdzie byli, ale to co się zmieniło to psychiczny dystans, który zwiększa się tam, gdzie już nie warto i zmniejsza tam, gdzie jest nadzieja i chęć na budowanie, tworzenie i bycie bliżej siebie na dobre i na złe.

Powoli przestaje być potrzebny ten most… Mostem stają się relacje poza psychoterapią, poza gabinetem. Pacjent staje się bardziej sobą – czującym, rozumiejącym, akceptującym, wspierającym siebie i nie potrzebuje już zaangażowanego psychoterapeuty, bo teraz on sam jest zaangażowany w siebie. Psychoterapia kiedyś się kończy, nie jest na zawsze, ale czasami jest bardzo potrzebna, by znowu wejść na drogę, z której coś, co jakiś czas spycha w głąb.

Warszawa, dn. 13.05.2016 r.


 Beata Poborska-Kobrzyńska – psycholog, psychoterapeuta, trener umiejętności psychospołecznych


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

...jestem ciekawa Twoich refleksji, uczuć, myśli... więc napisz, jeżeli uznasz, że masz na to ochotę...