Psychoterapia zmienia,
bo nie ma wyjścia
Psychoterapia to unikatowa forma
leczenia, bo jak żadna inna polega tylko i aż na rozmowie. W tej rozmowie obie
osoby są ważne i zaangażowane, z tym że jedna z nich jest zaangażowana w sprawy
drugiej jak gdyby bez wzajemności i właśnie ten rodzaj braku wzajemności jest
szczególny, bo leczący. Brzmi zaskakująco?
Chodzi o to, że profesjonalny słuchacz jest zanurzony po
uszy w emocjach, światach, problemach, znaczeniach swojego pacjenta, który
dzięki jego zaangażowaniu może w intymnej, skupionej i przejrzystej atmosferze
przeżywać siebie, swój świat w bezpieczny sposób. Samo to przeżycie już jest leczące. Bo ile jest takich
doświadczeń poza gabinetem, że ktoś przyjmuje…wszystko z akceptacją i
rozumieniem, bez ocen, bez uwag, bez rad?
Profesjonalizm psychoterapeuty
zanurzonego w świecie pacjenta jest możliwy, gdy psychoterapeuta jest do tego
przygotowany poprzez własne szkolenie, wieloletnią pracę nad sobą, wsparcie
superwizyjne. A to wszystko po to, aby zminimalizować problematykę pomagającego
do minimum (tu główną rolę odgrywa pacjent) i zmaksymalizować przestrzeń dla
świat pacjenta do maksimum.
Jak działa psychoterapia? To subtelny proces wydarzający się za
każdym razem, gdy świat pacjenta nabiera znaczeń dla niego samego i dla
psychoterapeuty. W rozmowie wypowiedzianej słowami, w rozmowie przemilczanej
ciszą, która czasami bardziej niż słowa krzyczy o bólu, cierpieniu, prosząc o
uwagę, wsparcie, zdrowie. To nie tylko czas liczony minutami w gabinecie, to
także czas myślenia o tym, co się wydarza każdego dnia oczami
psychoterapeutycznej relacji. Jest jak otwarcie, które uruchamiane jest poprzez
wspomnienia, nowe zdarzenia, ludzi a potem otulone rozumieniem i przeżyciem w
gabinecie. Dzięki temu to, co się wydarza przestaje przerażać, zaczyna być
naturalnie przyjmowane nie tylko przez psychoterapeutę ale także przez
pacjenta. Zaczyna on doceniać swój świat, swoje przeżycia, sposoby reagowania,
styl przeżywania, zaczyna dostrzegać, że to co się z nim dzieje jest ważne i potrzebne.
Tak jakby powstał most – niewidzialny dla innych a
widoczny dla pacjenta – niby świat wygląda tak samo, ludzie są tacy sami i
sprawy są takie same, ale to co powoli się zmienia to znaczenia, jakie temu nadaje pacjent. To emocje, jakie uruchamiają się w tych samych momentach, co kiedyś
ale są zaskakująco inne. Doświadczenie
pacjenta jakby się poszerzało, choć
obiektywnie niewiele się zmienia. Przedmioty zostają na miejscu, ludzie są
gdzie byli, ale to co się zmieniło to psychiczny
dystans, który zwiększa się tam, gdzie już nie warto i zmniejsza tam, gdzie
jest nadzieja i chęć na budowanie, tworzenie i bycie bliżej siebie na dobre i
na złe.
Powoli przestaje być potrzebny ten most… Mostem stają się relacje
poza psychoterapią, poza gabinetem. Pacjent staje się bardziej sobą – czującym,
rozumiejącym, akceptującym, wspierającym siebie i nie potrzebuje już
zaangażowanego psychoterapeuty, bo teraz on sam jest zaangażowany w siebie.
Psychoterapia kiedyś się kończy, nie jest na zawsze, ale czasami jest bardzo potrzebna,
by znowu wejść na drogę, z której coś, co jakiś czas spycha w głąb.
Warszawa, dn. 13.05.2016 r.
Beata Poborska-Kobrzyńska –
psycholog, psychoterapeuta, trener umiejętności psychospołecznych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
...jestem ciekawa Twoich refleksji, uczuć, myśli... więc napisz, jeżeli uznasz, że masz na to ochotę...